Mówimy: Zakopane to miejsce wyjątkowe. Tak się utarło i zapewne tak jest w rzeczywistości. Ale z czego to wynika? Moim zdaniem głównie z tego, że nie ma konkurencji. Jest w swojej kategorii jedyne, dlatego może sobie pozwolić na wiele bez ryzyka utraty pozycji. Ale czy zawsze tak będzie? I co ważniejsze: czy to nas satysfakcjonuje? Czy nie chcielibyśmy, żeby było wyjątkowe poprzez to jak funkcjonuje, jakie jest postępowe i nowoczesne, jak świetnie radzi sobie z wyzwaniami XXI. wieku? Może czas przestać żyć legendami i wyobrażeniami o dawnej wielkości i stworzyć ją na nowo?
Bez aut? Jak to bez aut?
To od lat jedno z największych wyzwań dla Zakopanego i okolicznych miejscowości – transport, komunikacja, regulacja ruchu samochodowego.
No właśnie: samochodowego. Chcąc nie chcąc od razu docieramy do sedna problemu. Jest nim samochód, a raczej jego nieracjonalna absurdalnie wielka rola w naszym życiu. Gdybyż był tylko zwykłym środkiem lokomocji! Niestety nie jest, jest za to także wszystkim innym: oznaką statusu społecznego, symbolem postępu, zabawką i przedmiotem pożądania, pasją, a czasami – twierdzą niektórzy – dziełem sztuki. W każdym razie – i oto sedno całego problemu – nie możemy sobie wyobrazić bez niego życia.
Tymczasem ja właśnie do tego namawiam: do wyobrażenia sobie przez chwilę, że go nie ma, przynajmniej w centrum Zakopanego! Zresztą, dlaczego mamy posiłkować się wyobraźnią, uruchommy wspomnienia. W czasie pandemii to się przecież wydarzyło. Okoliczności były wprawdzie dramatyczne, ale fakt jest faktem: przez jakiś czas aut tutaj nie było! I przyznajcie sami: To było piękne!
Może więc najwyższa pora zebrać się na odwagę i stwierdzić rzecz oczywistą: wyprowadzenie samochodów z miasta zupełnie by je odmieniło. Rozwiązałoby wiele problemów, który dziś wynikają z dominacji autoholizmu, w którym bezwolnie tkwimy. Nie ma ścieżek rowerowych? Dlaczego? Bo są ulice i drogi dla aut, bo przyzwyczailiśmy się, że poruszanie się samochodem jest niepodważalnym priorytetem, niezbywalnym prawem każdego i resztę naszego funkcjonowania do tego właśnie musimy dostosować. Samochód jest nietykalny i tyle! Transport publiczny nie radzi sobie w zatłoczonych ulicach? A gdyby nie musiał się przeciskać między tysiącami samochodów prywatnych? Ludzie zimą drepczą po wąskich chodnikach, bo przecież pługi muszą zrobić miejsce dla samochodów i spychają śnieg na pobocze? A gdyby uznać, że ważniejsi są jednak piesi? Poza tym hałas, zanieczyszczenia, niekończące się remonty, słowem – atmosfera daleka od sielankowego wypoczynku z Tatrami w tle. Wszyscy powtarzają, że to koszmar, ale zmienić nikt tego nie chce!
Że trzeba by mieć niezłe cohones, by się na to porwać? Zgoda, ale śmiem twierdzić, że jeszcze tylko dziś, bo jutro, a najpóźniej pojutrze stanie się to pewnie trendem i znów to my będziemy gonić świat.
Pytanie, czy tak musi być, wydaje się porwaniem na wszelkie świętości. Tymczasem Zakopane jest miastem „piętnastominutowym”, tyle trwa mniej więcej dotarcie z wielu punktów do centrum, a nawet gdyby było „półgodzinne”, to goście przyjeżdżają tu przecież, żeby wędrować, wszystko jedno czy Krupówkami, czy po górskich szlakach. Chcą chodzić, oglądać, zwiedzać, przeżywać i – mówcie co chcecie – lepiej, przyjemniej, zabawniej, zdrowiej robić to na nogach niż z perspektywy blaszanej puszki, choćby miała powabny kształt porsche. Ludzie wędrują 10 km do Morskiego Oka i z powrotem, w skali Zakopanego 10 km to odległość większa niż z Cyrhli na Polanę Szymoszkową. Z Równi Krupowej do sanktuarium na Krzeptówkach są 3 km, z Równi do Kuźnic niecałe 4 km. Oczywiście i tak wszyscy się boją, jak zareagują turyści, nasi żywiciele, niewątpliwie w większości autoholicy. Kto jednak nie ryzykuje, ten nie je. Pewnie wielu się od Zakopanego odwróci… A ilu nowych się pojawi? Zapalonych rowerzystów, spacerowiczów i biegaczy, fanatyków nordic walking, a zimą biegaczy narciarskich? I czy nie jest ich powoli więcej niż tych uzależnionych od aut?
To niewykonalne, to utopia, powiecie. Bzdura, odpowiem. Nie dziś, nie jutro, ale to i tak nieuniknione. Tylko, że warto już teraz się do tego przygotować. Zamiast budować nowe parkingi determinujące na następne dziesięciolecia ruch samochodowy w centrum, już dzisiaj zastanawiać się nad alternatywami. Przygotowywać się do strukturalnych i technologicznych zmian transportu, które muszą potrwać zapewne wiele lat, z drugiej strony komunikować takie zamiary, konsultować, tłumaczyć, przeprowadzać próby, akcje. Stworzyć harmonogram zmian, mapę z ich drogowskazem zaplanowaną na dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat, zbudować wokół nich społeczny konsensus, promować je i się ich następnie trzymać.
To utopia, powtórzycie. Nie, utopią jest trwanie przy samochodzie. bo na naszych oczach odchodzi do lamusa. Będzie elektryczny, będzie latał, a może okaże się po prostu za drogi i zbędny? Te z silnikami spalinowymi za chwilę przestaną być produkowane, elektryczne są koszmarnie drogie i wcale nie takie znowu ekologiczne. Samochód utknął w pułapce, a wraz z nim miliardy uzależnionych na całym świecie.
Tego się nie da, pukacie się w głowę, nie u nas, nie przy takiej liczbie turystów. No dobrze, poszukajmy dowodów, że jednak to możliwe. Jeden z nich leży w Szwajcarii, u stóp Matterhornu i nazywa się Zermatt. Nie tylko bajeczne położenie w pobliżu znanego symbolu Helwecji czyni to miejsce niesamowitym. Dodatkowym atutem jest absolutny brak ruchu samochodowego. A do miejscowości dociera rocznie – głównie pociągiem – 2 miliony turystów. Po miasteczku liczącym ok. 5 tys. mieszkańców można poruszać się tylko na pieszo lub darmową komunikacją, którą tworzy ok. 600 elektrycznych busów i dotyczy to także tubylców! Zwracam uwagę na jeden fakt – każdy, kto przyjeżdża do Zermatt doskonale wie, że spotka go taka sytuacja, a mimo to (a może właśnie dlatego) miejscowość nie narzeka na brak popularności. Magnesem jest cudowny krajobraz i atmosfera tego miejsca. Widzicie podobieństwo do Zakopanego?
No cóż, podobno Zakopane jest wyjątkowe. Podobne Zakopiańczycy są wyjątkowi. Podobno nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Może czas to udowodnić.
Artykuł o Zermatt w Gazecie Wyborczej: tutaj
Kolejne pokolenie uczniów zakopiańskiego liceum ubolewa, że nie może uczyć się niemieckiego od tego wybitnego germanisty.
Jego pasja w przekazywaniu wiedzy na temat sztuki filmowej sprawiła, że niejeden młody człowiek zakochał się w X Muzie.
Był wiceburmistrzem Zakopanego. Obecnie jest sekretarzem gminy Kościelisko. Trudno jednak powiedzieć czy to właśnie te funkcje skłoniły go do napisania kilku rozchwytywanych kryminałów.