Plagi Zakopanego

Recenzja książki Macieja Pinkwarta „Mit Zakopanego i mity zakopiańskie”

Jakąż niesamowitą książkę napisał Maciej Pinkwart! „Mit Zakopanego i zakopiańskie mity” to pozycja „mądra i gruba”, dzieło bardzo obszerne, ale także – jak to zwykle bywa w przypadku biografa Zakopanego – przenikliwe oraz napisane z dystansem i humorem. Niestety cechy te – choć bardzo chciałbym się mylić – niezbyt dobrze wróżą jej popularności. Ubolewam nad tym ogromnie, bo przecież często zastanawiamy się na Podhalu, co mogłoby wpłynąć na przyszłość tego miejsca i zainicjować pozytywne zmiany, a tu mamy pracę, która nadaje się jak żadna inna, by „namieszać” w naszej świadomości. Powiedzmy sobie zresztą od razu, że choć tytuł sugeruje coś innego, chodzi nie tylko o Zakopane, dużo tu mowy choćby o Kościelisku i o innych miejscowościach sąsiadujących z Zakopanem, aż hen po Nowy Targ, i trudno, żeby było inaczej, bo mity przecież granic administracyjnych nie uznają.

Autor stara się tą książką dać odpowiedź na pytanie: dlaczego przyjeżdżamy do Zakopanego? „Mit Zakopanego” z tytułu to właśnie to szczególne coś, fenomen, który przyciąga tu co roku miliony ludzi, „zakopiańskie mity” natomiast, to wszystkie mniejsze lub większe legendy i historie zbudowane świadomie, a jeszcze częściej nieświadomie, wokół poszczególnych osobowości związanych z Zakopanem, a także miejsc, które stały się z czasem jego symbolami.

Książka jest opowieścią rozciągniętą między zamierzchłymi prawiekami a teraźniejszością, między czasem pierwszych osad w tym regionie a „Sylwestrem Marzeń”, przeplataną dygresjami wskazującymi na historyczne związki przyczynowo skutkowe, pełną małych śledztw prowadzonych bardzo starannie i zgodnie z zasadami detektywistycznego rzemiosła: autor przytacza świadków i przedstawia dowody, nie daje się zwieść fałszywym tropom i w efekcie rzadko musi się poddać i zostawić nas czytelników bez zadowalającej odpowiedzi. Przy okazji – co nie mniej fascynujące – opisuje mechanizm powstawania mitów, tworzenia się przekłamań, nieścisłości i uproszczeń.

Bierze na przykład na tapet historię mitu Janosika, która jest wyjątkowo frapująca i pouczająca. Rozpoczęło się od Legendy Tatr Tetmajera, w której Janosik jest postacią literacką, góralem z Kościeliska, lecz jego historia tak przemówiła do wyobraźni tubylców, że „kupili” ją z wielką ochotą, zwłaszcza, że wkrótce mitowi przyszedł w sukurs popularny serial telewizyjny z Markiem Perepeczko i przypieczętował powodzenie legendy.

Gdzieś tam z boku, na wyciągnięcie ręki zawsze leżała prawda, którą dziś już wszyscy znają – Janosik żył w istocie, lecz był Słowakiem z Terchovej, zbójował wszystkiego jakieś dwa lata, choć nigdy w Tatrach.

Ale jak pisze Maciej Pinkwart:

„[…] Polakom i polskim góralom nikt nie odbierze tego Janosika, którego im wcisnął Tetmajer. Literacka fikcja była o wiele bardziej atrakcyjna niż rzeczywistość.”

Tej historii zresztą, jak wielu innym współczesne czasy dopisały jeszcze gorzki komercyjny epilog – dziś pojawia się w nazwach wielu firm, od jadłodajni w Bytomiu po biuro kredytowe w Toruniu. Wymienienie ich wszystkich zajmuje autorowi niemal całą stronę.

Wierni czytelnicy Macieja Pinkwarta część z opowiedzianych historii już znają, pojawiały się one we wcześniejszych publikacjach autora, ale tutaj ubrane w kontekst „mitu” zyskują nowe znaczenie i wagę. W efekcie otrzymujemy nie tylko odpowiedź na pytanie, dlaczego Zakopane jest tak popularne, zaczynamy rozumieć także, dlaczego dzisiaj jest takie, jakie jest.

Świadków w swych śledztwach ma bez liku (sama bibliografia liczy czterdzieści jeden stron), cytuje ich chętnie i obszernie, a nie zawsze są to cytaty znane i oczywiste – czytelnicy znajdą tu kilka prawdziwych perełek. Jako autorzy świadectw królują autorytety dwudziestolecia międzywojennego, okresu, który wydaje się głównym winnym całego zamieszania wokół Zakopanego: Andrzej Strug, Rafał Malczewski, Tadeusz Boy-Żeleński, Stefan Żeromski czy Władysław Orkan. Tego ostatniego tak cytuje Maciej Pinkwart:

„To Zakopane, na które Witkiewicz patrzał, mimo dopływu pospolitości rażącej, było jeszcze sielanką. Od tego czasu wiele się zmieniło. Narosło bud, kamienia, sklepów, zaroiło się od przeróżnych „fachów”, od żerujących w mętnisku ludzkim jednostek. Powstało niby miasto. Rozrosło się Zakopane, ale straciło wagę i charakter duchowej stacji Polski. Już tu nie ciągną ludzie lepsi, już tu nie ścierają się ni ogniskują myśli twórcze i pospolitość, ba, gdyby to jeszcze – w całej tej bożej, niezawinionej kotlinie panoszy się, poza niewielu wytchnieniowymi punktami odstraszająca ohyda. Zakopane stoczyło się do rzędu omijanych przez sfery lepsze Bezmyślenic.”

Ciekawą refleksją podczas lektury jest to, że niektórzy z nich świadomi byli już wtedy głównego przekleństwa niszczącego Zakopane do dzisiaj, czyli tego właśnie spłycania wszelkich wniosków i odrzucania racjonalnych dyskusji opartych na faktach oraz zgody na to, by w ocenie sytuacji zwyciężały uproszczenia, stereotypy, a przede wszystkimi emocje. Powiedzmy sobie wprost – żeby znów literatura zwyciężyła nad rzeczywistością.

Obecne plagi Zakopanego, Podhala i Tatr wydają się w tym kontekście niczym innym niż trudnym dziedzictwem, niemalże klątwą albo zaklętym kręgiem, z którego nie były i nie są w stanie się wyrwać.

Mimo tych wniosków Maciej Pinkwart traktuje Zakopane z wyrozumiałością, raczej je tłumaczy niż obwinia, wprawdzie zastrzega, że „kochać go na szczęście nie musi”, ale czuć w tej opowieści sympatię do tego miejsca, jakby chcąc nie chcąc sam uległ urokowi fenomenu, który bada.

Docenia również wartość samego mitu:

„… właśnie ten mit, podobnie jak i samo Zakopane, jest i pozostanie zapewne na zawsze wyjątkowym, szalenie interesującym i ogromnie ważnym elementem polskiej historii, kultury i obyczajowości.”

A mi się przypomina dylemat z dramatu Jerzego Szaniawskiego Żeglarz: Czy jest sens burzyć pomnik, który już stoi i przynosi sławę miastu, czy ważniejsza jest historyczna prawda i należy o nią walczyć, choćby dla niej samej?

„Mit Zakopanego” polecam wszystkim wielbicielom Zakopanego, przyjezdnym i tutejszym, pniokom, krzokom i ptokom, a szczególnie tym, którzy tak często powtarzają, że warto znać historię miejsca, w którym się żyje, bo z niej czerpie się naukę na przyszłość. To akurat nie mit, tylko najprawdziwsza prawda.

Maciej Pinkwart, Mit Zakopanego i mity zakopiańskie. Od kuracji żętycowych do Sylwestra Marzeń, Wydawnictwo WAGANT, Nowy Targ 2022

Mariusz Koperski

Kolejne pokolenie uczniów zakopiańskiego liceum ubolewa, że nie może uczyć się niemieckiego od tego wybitnego germanisty.

Jego pasja w przekazywaniu wiedzy na temat sztuki filmowej sprawiła, że niejeden młody człowiek zakochał się w X Muzie.

Był wiceburmistrzem Zakopanego. Obecnie jest sekretarzem gminy Kościelisko. Trudno jednak powiedzieć czy to właśnie te funkcje skłoniły go do napisania kilku rozchwytywanych kryminałów.

Mariusz Koperski

Powiązane zdjęcia: