Wróżbą znaną w całej Polsce, a u nas od Babiej Góry aż po Pieniny, było przepowiadanie przyszłości za pomocą gałązki wiśni lub czereśni. Należy włożyć o świcie gałązkę wiśni do wazonu z wodą, jeśli zakwitnie do Trzech Króli, jest to oznaka pomyślności: zamążpójścia, dobrych plonów, udanego roku.
Na Słowacji nie tylko dzień świętej Łucji był dniem czarownic i magii. Cały okres od świętej Katarzyny do przesilenia zimowego nazywano stridžie dni, czyli Dniami Strzyg. Wróżono nie tylko na Andrzejki, lecz również na Katarzyny, Barbary i Łucji.
Wśród dziewcząt znane były (i są) też wróżby miłosne. Na karteczkach leżało napisać imiona jedenastu kawalerów z danej miejscowości i trzymać z dala od ludzkich oczu, wraz jedną pustą karteczkę. Każdego dnia wyciągano jedną karteczkę i wrzucano do ognia. W Wigilię miała zostanie ostatnia, która skrywa imię tego jedynego. Jeśli była pusta – no cóż, dziewczynę czekało staropanieństwo.
Znane jest wróżenie z wosku lanego przez klucz, a na Słowacji z pomocą z gotowanych haluszków, narodowego dania tego kraju. Kluseczki robi się z ziemniaków, mąki i soli, wrzuca się je do wody, wyławia specjalnym sitkiem zwanym haluszkarem, po czym bryndzę oraz skwarki.
Wróżenie polega na tym, że do haluszków wkłada się karteczki z imionami chłopaków z okolicy. Która kluska pierwsza wypłynie na powierzchnię – ta nosiła imię ukochanego. Jeśli gotowało więcej dziewczyn, ta, w której garnku kluseczki pierwsze wypłynęły z wody, ta wyda się pierwsza.
W północno-zachodniej Słowacji do dziś popularnym zwyczajem jest chodenie Luciek, który być może zainspirowany jest obrzędami skandynawskimi. Od chałupy do chałupy chodzą dziewczęta ubrane w białe szaty lub po prostu prześcieradła przebrane za „bosorki” i odganiają z domów strzygi, złe duchy i inne demony.