W wielu miejscach Polski, w tym pod Tatrami, wierzono, że noc świętej Łucji jest najkrótsza w roku. W latach siedemdziesiątych przeprowadzono na Spiszu badanie, w którym socjologowie zadawali ludziom pytanie „kiedy zaczyna się zima?” Młodsi ludzie zwykle odpowiadali, że 21/22 grudnia. Wśród osób po sześćdziesiątce nikt nie wskazał takiej odpowiedzi. Starsi w większości odpowiadali, że na Łucję, ewentualnie na świętego Marcina lub w Boże Narodzenie. Przecież na „świętą Łucę noc się z dniem tłuce”, „święta Łucyja dnia nastawia a nocy upija”. Badanie w swojej głośnej książce Słońce rodzi się 13 grudnia zamieścił L. Stomma.
Dlaczego akurat dzień świętej Łucji uważany jest za najkrótszy dzień w roku i początek zimy? Według jednej z interpretacji jest to zgodne ze zjawiskiem obserwowania miejsc zachodu słońca. Wydaje się, że dnia przybywa, choć w rzeczywistości trwa coraz krócej – „Na świętą Łucę przybywa dnia na kurzą stopę”.
Powiedzenia te mogły powstać w XIV wieku, kiedy kalendarz juliański wyprzedzał rzeczywistość słoneczną o ponad tydzień i przesilenie zimowe wypadało w dniu świętej Łucji. Różnica między kalendarzem juliańskim i gregoriańskim to 11 dni. Przed 1582 rokiem w dniu świętej Łucji wypadało na przesilenie zimowe, a więc jeden z najbardziej magicznych dni w roku. Najkrótszy dzień, najdłuższa noc – czas radości wszystkich czarownic, strzyg i demonów. Tego dnia rodziło się Słońce i odbywały obrzędy, by je powitać. Zaczynał się nowy rok.