Odcinek pierwszy. Philip K.Dick UBIK
Nie rozumiemy świata.
Wszystko co wiemy, zarówno z osobistych doświadczeń, jak i z przekazu przodków – cały ten ogrom wiedzy, to jedynie okruch wiedzy możliwej. Mimo tego, że to ledwie okruch, jednak pozwala nam przeżyć w zmiennym, ruszającym się świecie. Ten świat na dodatek wciąż tworzy całkiem nowe, wcześniej nieistniejące byty, stany, struktury . Ziemia 3.8 mld lat temu to jakby inna planeta (np. pozbawiona życia, bez tlenu w atmosferze). Wiemy zatem niewiele o zmieniającym się świecie, a wiedza którą zgromadziliśmy ma nas prowadzić do naszego własnego bezpieczeństwa i wygody. Jaki jest szczyt naszego bezpieczeństwa i wygody? Czy możemy sobie to wyobrazić? I co byłoby wtedy? Jaki byłby świat, w którym faktycznie bylibyśmy całkowicie bezpieczni i mieli wygodnie?
Sztuka jest szaloną siostrą wiedzy. Prowadzi po światach nie istniejących, tworzy, bajdurzy, zwodzi. Jednak może dać coś, czego nie da najwspanialszy posiłek , najszybszy samochód , najnamiętniejsza kochanka ani tym bardziej sztuczne usta.
Dziś książka Philipa K. Dicka – UBIK. Książka podobnie stara jak ja bo napisana w 1966 (choć wydana dopiero w 1969). Uważana za jedną z jego najważniejszych dzieł. Dick był płodnym pisarzem. Miał w sobie coś z Szekspira, nie tylko pod względem płodności literackiej. Podobne było też to, że w jego twórczości pojawiają się dosłownie wszystkie poziomy intelektualne i emocjonalne. Zarówno wręcz jarmarczne jak i wzniosłe , abstrakcyjne i stanowiące intelektualne wyzwanie. Stanisław Lem, który pisał posłowie do polskiego wydania (WL,1970) porównuje Dicka do Dostojewskiego (Wikipedia podaje że to Jęczmyk uczynił to porównanie ale jak na razie Jęczmyka nie znam, a opieram się na posłowiu napisanym przez Lema). To porównanie Dicka do Dostojewskiego bardzo mnie zaskoczyło ale coś w nim jest . Mnie pasuje bardziej porównanie do Szekspira , choć ten jest bardziej baśniowy a mniej „odjechany” niż Dick.
Książka formalnie należy do nurtu science -fiction. Niektórzy przypisują ją do odmiany werid-fiction. Faktycznie jest w niej coś nieznośnie dziwnego i niepokojącego, podobnie jak w utworach Kafki (najbardziej oczywiście Proces Frantza Kawki) . Przeczytałam Ubika w młodości. Teraz po 40 latach , przypadkiem wróciłam do niej. Wciąż ma to coś. W płynącej obfitości doznań , często natychmiast zapominanych – to jedna z książek, które zostają w głowie. Zastanawiam się nad tym, dlaczego akurat ta jest jedną z nich. Co jest tym ziarnem, które nie daje o sobie zapomnieć. Wciąż jest, czeka cierpliwie jakby rozum jeszcze potrzebował czasu, aby ukryte treści mógł pojąć i zasymilować.
Nie przypadkiem rozpoczęłam zdaniem, że nie rozumiemy świata. W „naszym” świecie, czy może raczej w świecie naszej głowy, albo jeszcze lepiej – w świecie naszych połączonych głów, wszystko jest stosunkowo poukładane (przynajmniej w krajach bardziej rozwiniętych gospodarczo). Wydaje się, że już znamy świat i możemy w miarę spokojnie, na jego szczycie biesiadować, robić sobie operacje plastyczne , zwiedzać turystycznie jego zakamarki. Czy jednak faktycznie jest tak bezpiecznie? Podczas tworzenia przez umysł wizji świata, wszelkie niespójności są odrzucane, pomijane, zaprzeczane, zniekształcane aż będą pasować, lub ukrywane w nieświadomości. Tak działa umysł, próbuje zachować spójność. Znajduje jakieś tam pierwsze lepsze rozwiązanie i jeśli się DA , posuwa się dalej . Nie będzie wracał do podstaw swojej budowli, skoro zdołała ona przetrwać i pozwoliła na sobie dalej budować. Umysł podobnie jak świat, musi iść wciąż do przodu. Literatura pomaga mu w tym . Ćwiczy utrwalanie zdobytej wiedzy przez np. rozwiązywanie zagadek serca i umysłu , poprzez dawanie mu do rozwiązania czasem zaskakujących kombinacji znanych problemów. Lecz najczęściej są to właśnie tylko rekombinacje czyli nowe kombinacie wciąż starych kawałków.
Książka Ubik , jednak robi coś odwrotnego. Zamiast ulgi zwycięskiego przejścia po raz kolejny odmiany znanego labiryntu, zostajemy wrzuceni do labiryntu nieogarnionego. Co więcej, zostajemy w nim pokonani naszą własną, wydaje się najcenniejszą bronią. Mimo pewnej obcości futurystycznego świata, początkowo wszystko wydaje się poprawne logiczne. Jednak ostatecznie cała konstrukcja kruszy się, rozpływa (choć dla większego prztyczka w nos, nawet i to nie do końca). Pozostajemy bez odpowiedzi w dziwacznym świecie, który jest całkowitą i nie wiadomo czy przyjazną tajemnicą.
Szekspir twierdził, że są na świecie cuda i dziwy, które nie śniły się nawet filozofom . Pomimo tego, że na naszej wiedzy budujemy mosty i rakiety – istnienie Wszechświata , jego powstanie , rozwój , dalsze losy kosmosu i życia – są dla nas całkowitą tajemnicą. Logika nas zwodzi przekonując, że da się zrozumieć świat. Ostatecznie więc umysł ze swoją naczelną bronią logiką , okazuje się niewydolny (i nie mam na myśli tylko antynomii Russela). Skoro zaś w szerszych perspektywach umysł nie wystarcza – może warto czasem, na chwilę trochę go … zawiesić? Tak jak na szczycie wysokiego wzgórza, gdy zachwyt zapiera dech i pozostawia na cudowną chwilę, bez myśli i wiedzy, jedynie w czystości istnienia. Taka chwila, może jeszcze długo potem nas sycić swą ożywiającą mocą. Zamiast wspinać się na szczyty, można też poczytać Dicka.
Być może japońskie *koany potrafią zawiesić umysł w sposób bardziej wyrafinowany, jednak w moim odczuciu warto to zrobić niezależnie jaką metodą. Książka Ubik może to zrobić , bo umysł zostaje w niej niejako ośmieszony. Choć jest on genialną technologią, nie jest jedynym źródłem wiedzy i sposobem doświadczania świata. Warto czasem odłożyć go na bok. Pójść będąc samym patrzeniem , w nieznany rejon i bez określonego celu. Jeśli bowiem wcześniej już znamy cel własnej wędrówki , nie zanurzymy się w prawdziwe nowe. A tylko nowe potrafi w swojej niepowtarzalności dać świeży zastrzyk energii życiowej .
Polecam książkę zwolennikom Kawki, smakoszom SF , amatorom rzeczy dziwnych, ale także logicznych zabaw, oraz szczególnie tym, którzy z rozkoszą pozwolą aby ich umysł się lekko zamotał swobodnie zawieszony w nielogicznej, żywej zagadce świata. Nie mogę zdradzać treści ale dodam , że książka jest zdecydowanie weselsza i lżejsza niż Proces Kawki choć równie niepokojąca. Na pewno warto ją przeczytać. Pomoże w tym, użycie preparatu Ubik (oczywiście jeśli będzie stosowany zgodnie z instrukcją).
tekst i zdjęcie: Koza Rzeczna