W zardzewiałych źrenicach
kiedy spotykam i mówię że może
to wcale nie jest pierwszy dzień wieczności
to nie jest słowo tylko ślad po dźwięku
co się przetoczył po strunach bezmyślnie
szarpniętych obcą ręką mimochodem
ot tak –
jak się w przelocie rzuca obojętne
spojrzenie w niebo albo brzęczącą jałmużnę
żebraczce której w oczy nikt nie spojrzał
by nie oślepnąć od krzyku sumienia
kiedy spotykam najczęściej nie mówię
bom nie bez winy by ciskać kamieniem
tylko rdzę ze źrenic zeskrobuję mozolnie
by dojrzeć wreszcie co nie powiedziane …..